Vlad Drăculea- czyli spotkanie z wampirem oraz masonami

Myśląc o Transylwanii i opowieści o krwiożerczym Drakuli mamy na myśli twór, który łączy w sobie człowiek z wampirem. Pod takim imieniem i przykrywką jest ukazywana nam jedna z najbarwniejszych i najokrutniejszych postaci w rumuńskiej historii. Mowa o Władzie Palowniku (Vlad Țepeș, lub Vlad Drăculea). Było on bowiem inspiracją dla Brama Stokera, który napisał książkę Drakula. Stąd znamy wołoskiego hospodara panującego na Wołoszczyźnie w XV wieku. Swój przydomek zawdzięcza rzekomej propagandzie, która została rozpowszechniona, gdy Wład został pozbawiony władzy przez swojego brata Rada Pięknego. Wtedy zaczęto rozsiewać plotki na temat tego, że Wład gotował żywcem ludzi, nadziewał na pale matki oraz przybijał do piersi ich własne dzieci. Okrutna historia, jak to plotki, rozchodzi się szybciej niż dobre wieści, więc również dwór cesarza niemieckiego Fryderyka III huczał od pogłosek. Wład, jak widać miał dość ciężki żywot i na zawsze zostanie zapamiętany jako okrutny. Lecz nie chcę rozpisywać się nad niedolą tego władcy, tylko opowiedzieć Wam o miejscu jego narodzin.
Cel: Sighișoara - czyli podróż blablacarem w Rumunii
Budząc się w dzień, w którym zaplanowaliśmy wycieczkę do miasta rodzinnego Włada zaskoczyła nas zima. Piękna pogoda, która towarzyszyła nam w Bukareszcie nie przeniosła się z nami do Transylwanii, więc po przebudzeniu powitał nas śnieg. Generalnie nie polecam adidasów w taką pogodę, lecz nie mając pod ręką innego obuwia trzeba lubić to co się ma. Aby dostać się Sighișoary zdecydowaliśmy się na skorzystanie z blablacar’u. Był to traf w dziesiątkę. Dość szybko i sprawnie podczas nawałnicy śnieżnej w miłej atmosferze (propsy dla kierowcy) dotarliśmy do celu. Przywitała nas piękna zimowa sceneria co urozmaiciło cały wypad. Jak widać Rumuni to nie krwiożercze istoty. Nikt mnie okradł ani nie porwał i nie wywiózł do nocnego klubu abym pracowała jako kurtyzana ;-).O mieście
Sighișoara to jeden z najlepiej zachowanych średniowiecznych zespołów miejskich w Europie Środkowo-Wschodniej. Ze względu na to, że w XIII w. sprowadziły się tu ludy niemieckie, zwane Sasami Siedmiogrodzkimi, wpływy tej narodowości na rozwój miejsca był znaczny. Za dawnych czasów było to jedno z najlepiej rozwiniętych miast pod względem rzemieślniczym w okolicy. Pamięta również bitwę, w której brał udział Józef Bem. Po I wojnie światowej w wyniku rozpadu Austro-Węgier miasto przeszło pod władanie Rumunii.

Co warto zobaczyć
Przede wszystkim mury fortyfikacyjne wybudowane przez niemieckich rzemieślników. Wewnątrz murów obronnych mieści się urokliwe Stare Miasto z przepięknymi różnokolorowymi budynkami. Można podziwiać tam licznie zachowane baszty i bramy miejskie. Przechadzając się po tych wielowiekowych uliczkach można poczuć się jakby czas się cofnął i zabrał nas do dawnych wieków.Błądząc ulicami starówki natrafiamy na drewniane schody połączone z tunelem. Prowadzą one na szczyt wzgórza gdzie znajduje się ewangelicki kościół (dawniej katolicki) zwanym Kościołem na Wzgórzu. To czołowy przedstawiciel rumuńskiej sakralnej architektury gotyckiej. Ciekawostką jest to, że w jego wnętrzu możemy podziwiać późnogotycki ołtarz, którego wykonanie przypisane jest synowi Wita Stwosza- Janowi oraz herb Stefana Batorego.


Idąc dalej natykamy się na zabytkowy niemiecki cmentarz, na którym nadal są chowani przedstawiciele tej mniejszości. Obecnie w Sighișoarze mieszka około 500 osób pochodzenia niemieckiego. Cmentarz pod przykrywką śniegu prezentował się nieziemsko. Można również podziwiać tam piękną panoramę miasta.




W końcu, koło Wierzy Zegarowej możemy podziwiać dom Włada Palownika, gdzie obecnie mieści się restauracja Casa Vlad Dracul. Chcieliśmy zjeść w niej obiad lecz miejsce to było zarezerwowane.
Poszukując miejsca na posiłek natrafiliśmy na bardzo ciekawą rzecz. Mianowicie na tabliczkę, której fotografia znajduje się poniżej. Przykuło to moją uwagę. Pytając się pana w recepcji z czym jest ona związana dostałam odpowiedź, że tyczy się grupy ludzi spotykającej się w mieście. Taka odpowiedź jednak mnie nie usatysfakcjonowała, więc zaczęłam szukać. Dzięki mądrym internetom wiem teraz, że tabliczka ta symbolizuje faktycznie grupę spotykających się ludzi. Ale jaką grupę! Nazywa się ona Lions Club International i jest filantropijną organizacją, która skupia członków na całym świecie. Co jest takiego niezwykłego w pomaganiu innym? A no to, że grupa ta jest powiązana ze słynną Masonerią. Pozwiązywani są również z ruchem Syjonistów. Faktem jest, że w klub zaangażowanych jest ponad milion osób i co roku niosą wsparcie najbiedniejszym rzędu 500.000.000 USD.

Spacerując między średniowiecznymi murami fortecy w śniegu w adidasach (o zgrozo!) poczuliśmy starodawny klimat. Malowniczość miejsca oraz idealnie zachowany stan budowli maluje piękny krajobraz i tworzy miasto, które naprawdę warto odwiedzić.
A co z zamkiem Bran ?
Przez ograniczenie czasowe i zaskoczenie z powodu pogody mieliśmy do wyboru odwiedziny Sighișoary lub zamku w Bran. Zamek w Bran jest wiązany z Władem Palownikiem znów dzięki książce Drakula. De facto władca mógł przebywać tam przez klika dni w ramach uwięzienia. To nas skusiło by podążać prawdziwszym szlakiem słynnego hospodara. Ponadto zamek w którym faktycznie urzędował Wład nazywa się Cetatea Poenari i mieści się on 154 km na południowy zachód od Braszowa.Ciekawa jest również sprawa dotyczące innego zamku, który mija się po drodze z Braszowa do Sighișoary (po prawej stronie drogi). Jest to Cetatea Rupea (cytadela). Pierwsze oznaki osadnictwa w tym miejscu datuje się na erę paleologiczną oraz neolityczną (5500 BC–3500 BC). Cytadela to została wybudowana najprawdopodobniej w XIV wieku. Od naszych współtowarzyszy dowiedzieliśmy się, że dzięki wysokiemu położeniu cytadeli mieszkańcy mogli przygotować się na atak ze strony Turków, bowiem widoczność z góry to około 50 km, więc broniący mogli ujrzeć wojska nieprzyjaciela już ok. tydzień przed dotarciem pod bramy.
Podróż powrotną również odbyliśmy blablacarem, tym razem z innym kierowcą i bardzo wesołą brygadą młodych Rumunów. Dzięki temu uzyskaliśmy wiele informacji na temat tego kraju z pierwszej ręki. Jak to mówią: koniec języka za przewodnika. To właśnie wzmaga we mnie chęć podróżowania. Odkrywanie miejsca „od podszewki” jest najbardziej interesujące i wartościowe. Po odbyciu tak ciekawej wyprawy kolejny raz stwierdzam, że podróże łączą ludzi oraz dają wiele możliwości nie tylko zobaczenia pięknych zamków i kościołów ale przede wszystkim możliwość poznania przedstawicieli rasy ludzkiej na drugim końcu świata, co pomaga zrozumieć mechanizm istnienia i zrozumienia, że jesteśmy tacy sami ale jednak trochę różni.
Z tą oto myślą oraz małą galerią zostawiam Was i zapraszam na ostatni odcinek o podbojach Rumunii już wkrótce!

Inne z cyklu Wizyta w Rumunii:
Bukareszt - podstawowe info
Co warto zobaczyć w Bukareszcie?
Co jeść i pić w Bukareszcie?
Transylwania część 1
Rumuńskie dziwactwa