La vida es un carnaval- czyli jak bawi się podczas wielkiego melanżu

La vida es un carnaval- czyli jak bawi się podczas wielkiego melanżu




Gran Canaria oprócz pięknej pogody i ciekawej geologii jest znana z karnawału. Co roku na przełomie lutego oraz marca odbywa się tam jedna z największych imprez na skalę światową w tym rodzaju. Kolorowe korowody, przebrania skrupulatnie przygotowywane cały rok litry alkoholu, tony jedzenia i najważniejsze- godziny muzyki zapewniają nie tylko tubylcom imprezę życia. W tym artykule chcę Wam przedstawić kilka ciekawych informacji dotyczących karnawału oraz to jak my bawiliśmy się wśród palm.

Trochę ciekawej historii

Karnawał w Las Palmas pamięta czasy początków historii tego miasta. W wieku XV podczas rekonkwisty miasto zasiedlała międzynarodowa grupa ludzi, w tym mieszkańcy Genewy, którzy mieli udział w organizacji pierwszego karnawału o zabarwieniu włoskim. Została również stworzona grupa, która zajmowała się festiwalami. Zamiłowanie włoskiej populacji do maskarad najwyraźniej tak bardzo udzieliło się mieszkańcom, że do tej pory spotykają się oni na ulicach stolicy, aby razem podziwiać swoje często nietypowe stroje.


platforma-parada-maspalomas
Parada w Las Palmas wiek XX +


W wieku XIX arystokracja bawiła się w barwnych maskach, a ludzie biedniejsi przystrajali się w prześcieradła. Wtedy również odnotowano odbycie się pierwsze parady z muzyką oraz pokazy sztucznych ogni. Impreza jednak kończyła się o godzinie 24 ze względu na szacunek do ideologii religijnych. Parada ta była nazywana karnawałem roku ubiegłego.

Dyktatura generała Frnaco zabraniała organizację tego typu imprez a nazwa Karnawał została zamieniona na Impreza Zimowa. Zakaz ten jednak nie powstrzymał mieszkańców od zabawy, którzy spotykali się potajemnie, nakładając na siebie prześcieradła, które przykrywały stroje w drodze do miejsca spotkania, gdzie bawili się i tańczyli.

Współczesny Karnawał ponownie zawiał na ulicach po roku 1976. Jest on obchodzony na całej wyspie, w niektórych miejscach nawet przez trzy tygodnie.

Co się dzieje podczas karnawału?

Dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy. Na wybudowanych na potrzeby Karnawału scenach każdego dnia dzieje się coś innego np.: wybory Miss Karnawału czy najlepszej Drag Queen – ta zabawa przyciąga ogromne tłumy i jest często traktowana jako jedno z najważniejszych wydarzeń wielodniowej fiesty. Czas umilają występy satyrycznych grup zwanych Las Murgas, czy też występy grup tańczących w rytm batucady. Jednak głównym punktem jest parada - „La Gran Cabalgata”.

Porównać to można do kilkutygodniowego festynu, gdzie można dobrze zjeść, napić się a wieczorami pobawić na dyskotece pod gołym niebem.


platforma-parada-maspalomas
Główna scena w centrum Jumbo

Tematyka

Każda edycja karnawału ma swój konkretny temat, który wyznacza, w jaki sposób uczestnicy się przebiorą. Las Palmas (północ) oraz Maspalomas (południe) corocznie wymyślają różne motywy przewodnie. W tym roku stolica stroiła się w rytm hippisów a Maspalomas nawiązywało do początków Unii Europejskiej oraz jedności państw tego kontynentu. Z plakatu można wysunąć różne wnioski, lecz myślę, że głównie chodzi o jedność i równość bez względu na pochodzenie czy upodobania seksualne. Innymi motywami były np.: Bollywood, Obca Planeta, Fauna i Flora czy Kabaret.


Plakat karnawału w Maspalomas z 2017 roku

La Gran Cabalgata – wielka parada i karnawał w Maspalomas

Karnawał w Maspalomas(Internacional Carnaval de Maspalomas)- w kurorcie turystycznym nazywanym Costa Canaria- Wybrzeże Kanaryjskie, trwa ponad tydzień. Jest nazywany międzynarodowym ze względu na turystyczny charakter miejscowości. W tym roku zaczynał się w piątek 3-go marca a kończył się 12-tego. Głównym miejscem, gdzie odbywają się imprezy, jest centrum Jumbo. To tam jest budowana wielka scena, na której między innymi w czwartek wybierana jest królowa Drag Queen. Gala ta jest początkiem imprezowej sagi. Wokół Jumbo rozstawione są „budki” z jedzeniem oraz napojami. Warto zatrzymać się tam i skosztować bardzo smacznego jedzenia.


szaszlyki-z-argentynskiego-grilla
Szaszłyki z argentyńskiego grilla


Już kilka razy miałam okazję wziąć udział w paradzie odbywającej się w Maspalomas. Jej termin to druga sobota tygodnia, w którym odbywa się karnawał. Wyrusza z dzielnicy San Fernando przemierzając całą Playa Del Ingles kończąc w Jumbo. Parada zaczyna się o godzinie 17:00 i dociera do celu około 24:00-1:00. Bierze udział w niej około 200 platform, a liczba ta rośnie co roku! Podczas parady uczestnicy otaczają pojazd, którego dj gra najlepszą muzykę. Razem poruszają się wzdłuż ulic miasta powolnym żółwim tempem aż do celu. Podczas tego długiego spaceru tańczy się, pije i na ogół bawi. Po dotarciu do Jumbo mamy do wyboru 2/3 sceny.


glowna-scena-jumbo-karnawal
Główna scena w Jumbo


Na głównej grana jest muzyka na żywo, a na pozostałych imprezę rozkręcają dj’e. Bary są przepełnione, panuje pozytywny zawrót głowy. Bardzo łatwo się zgubić w barwnym tłumie, ale ciężko odnaleźć. Dużym plusem jest możliwość spożywania własnego alkoholu na ulicach i to, że nie poniesiemy za uliczne libacje żadnej kary.

Nad bezpieczeństwem paradujących czuwają zastępy policjantów, a uczestnicy są nastawieni bardzo pozytywnie i przyjaźnie do siebie, więc nie zauważa się wiele bójek i zasadniczo jest bezpiecznie.

Zabawa trwa do rana. Młodzi, starsi każdy tańczy, pije i cieszy się, że żyje!

W niedzielę tradycją jest impreza na plaży w Playa Del Ingles. O godzinie 14:00 odpalana jest muzyka i ludzie kontynuują niesamowitą fiestową sagę. Plaża, piwko i muzyka – można tak bez końca. Niestety każda impreza ma swój koniec. Finałem karnawału jest tradycyjne plenie sardynki oraz pokaz sztucznych ogni. Palenie 2-metrowej sztucznej sardynki na plaży ma symbolizować zerwanie z tym, co było, przemijanie oraz złe nawyki. Ma być to coś w rodzaju corocznego katharsis - oczyszczenia – aby nowy rok był bardziej płodny oraz udany.


impreza-playadelingles-niedziela-karnawal
Niedzielna impreza na plaży

Kostiumy oraz karawany

Jednym z najważniejszych punktów karnawałowej imprezy jest kostium. Kanaryjczycy mają obsesję na punkcie stroju, który zaprezentują znajomym i rodzinie. Wiele osób wybiera grupowe rozwiązania, czyli przebiera się tak samo. Wiele z nich jednak chce wyglądać jak najbardziej oryginalnie się da. Widziałam ludzi przebranych za M&M’sy, prysznic czy grupę koszykarzy z koszem do piłki. Jedną z bardzo dziwnych tradycji jest przebieranie się mężczyzn za kobiety. Legenda głosi, że moda ta wywodzi się z lat 50/60’, gdy do pracy przyjmowali głównie kobiety. Mężczyźni siedząc w domach wymyślili, że przebiorą się za płeć słabą, więc zaczęli golić nogi oraz pachy i ubierać się kobieco. Z reguły Kanaryjczycy bardzo mocno dbają o swój wygląd zewnętrzny, więc legenda ta może faktycznie być prawdą. Przebieranie się za kobiety nie ubliża nikomu ani nikogo nie krępuje. Jest to coś bardzo normalnego (mam na myśli w okresie karnawału).


impreza-maspalomas-karnawal-jumbo


impreza-maspalomas-karnawal-jumbo


Pamiętajmy też, że nie tylko heteroseksualiści wybierają taki image, to również doskonały czas dla tych, którzy pewniej czują się we wcieleniu płci przeciwnej, aby pokazać swoje prawdziwe ja. Dodam, że wiele osób wkłada bardzo dużo wysiłku w uszycie/budowę swojego kostiumu i jest to owiane tajemnicą. Często trwa to miesiące. Myślę, że panuje wtedy niepisany konkurs na najlepsze przebranie i oryginalność, a wygraną jest poczucie dumy i wyjątkowości.


platforma-parada-maspalomas




Platformy są zbudowane „na pakach” ciężarówek. Istnieją specjalne firmy, które zajmują się budową tych barwnych karawan. Każdy wóz reprezentuje daną firmę/organizację/restaurację i jest udekorowany w konkrety stylu. Również dj, który gra na platformie wykonuje muzykę przypasowaną do tematu karawany. Jeśli chodzi o możliwość przebywania na platformie, przed karnawałem są dostępne bilety do kupienia na niektóre z nich. Organizuje się różne konkursy, dzięki którym można wygrać przepustkę. Organizatorzy danego wozu także zapraszają znajomych czy rodzinę, aby mogli wziąć udział w pochodzie, jadąc na platformie. Niektóre wozy oferują również darmowy alkohol dla bawiących się na nich.

platforma-parada-maspalomas
Platforma podczas parady w Maspalomas


miedzynarodowa-baza-windsurfingu-pozo-izquierdo




Możliwość spędzenia czasu na karawanie jest nie lada frajdą, lecz moim zdaniem lepszym rozwiązaniem jest piesze uczestnictwo w paradzie, ponieważ daje większą swobodę wyboru muzyki, czy też możliwość przemieszczenia się w inne miejsce.


Karnawał na Gran Canarii to nie lada zabawa. W jednej miejscowości trwa kilkanaście dni, po czym przenosi się do kolejnej, dając możliwość wszystkim i każdemu z osobna na chwilę zapomnienia, tańca i zabawy. To bardzo piękny zwyczaj, który pielęgnowany jest przez pokolenia. Tradycja ta jest już tak zakorzeniona w świadomości Kanaryjczyków i urasta do bardzo wysokiej rangi. W obchodach pożegnania tego, co stare i nieprzyjemne biorą udział wszyscy bez względu na wiek, płeć czy wyznanie. W końcu rząd raz do roku pozwala obywatelom na zatracenie się w muzyce oraz tańcu! To na pewno najważniejsze wydarzenie na wyspie, którego częścią warto być i warto przeżyć ten szał, ponieważ jak mówi piosenka przewodnia każdej maskarady świata hiszpańskojęzycznego życie to przecież jeden wielki karnawał [La vida es un carnaval].







W przyszłym roku (2018) karnawał w Maspalomas odbędzie się między 2 a 11 marca. Jego tematem będzie Średniowiecze. Z osobistego doświadczenia polecam Wam odwiedziny wyspy i wzięcie udziału w tej imprezie w ostatnich pięciu dniach wydarzenia- od środy do niedzieli. Dzieje się wtedy najwięcej ciekawych rzeczy i będziecie mieli okazję zobaczyć na własne oczy wspaniałą paradę!

Dodatkowo podrzucam Wam ofertę dość tanich lotów z Berlina oraz zakwaterowanie na Airbnb i także samochód, który zawsze warto mieć na cały wyjazd :

lot-berlin-gran-canaria-rozklad
Lot Berlin-Gran Canaria Ryanair



lot-berlin-gran-canaria-rozklad
Lot Berlin-Gran Canaria Norwegian






Dodatkowo załączam kilka ciekawych linków:

Oficjalna strona Karnawału Maspalomas

Plan Centrum Jumbo podczas karnawału.
Nr 1 to główna scena, nr 2 to miejsce publiczności oraz parkiet taneczny i bary, nr 6 to budki z jedzeniem, nr 8 to miejsce dyskoteki dla gejów

Mapa drogi przemierzanej przez paradę.
Zaczyna się w San Fernando „Inicio”, a kończy w Jumbo „Final”

La Isla Bonita, czyli dokąd lecieć na Majorkę ?

La Isla Bonita, czyli dokąd lecieć na Majorkę ?




Mogę w 100% zgodzić się, że Majorka, to La Isla Bonita. Miejsce można porównać do małych Karaibów ze względu na krystaliczną wodę i biały piasek. Tylko jedno pytanie… Które miejsce wybrać na cudowne wakacje ?

Palma de Mallorca

Jest to stolica wyspy, a zarazem przepiękne historyczne miasto. Ciągle można podziwiać pozostałości po przodkach. Palma jest miejscem spotkań i rozrywki. Życie tam tętni cały rok. Piękna plaża oraz uliczki zachęcają swoim klimatem. Jest to miejsce, w którym czuć dynamikę miasta. Wiele restauracji w centrum oraz bardzo dobrze zorganizowane życie nocne przyciąga młodych i pięknych. Jest to miejsce dla ludzi, którzy lubią łączyć rozrywkę z nutką zwiedzania oraz odpoczynku. Tam na pewno nie będziecie się nudzić !

Palma de Mallorca wręcz krzyczy wszystkimi imprezami, które się tam mieszczą. Aby się pobawić, warto odwiedzić ulicę Avenida de Gabriel Roca, gdzie mieszczą się dyskoteki znane na cały świat: Pacha Palma de Mallorca, Titos, Pasareallaoraz Hardrock Cafe Palma de Mallorca. Na ulicy tej również mieści się wiele inny barów i restauracji, a to wszystko naprzeciw portu i linii brzegowej!



mury-obrone-palma-de-mallorca
Stara część Palma de Mallorca z katedrą w tle

Magaluf

Zawny też Shagaluf. O tym miejscu krążą legendy! Jest to tańsza wersja Ibizy. Magaluf to mekka dla młodych oraz pełnych wrażeń imprezowiczów. To także tradycyjne miejsce wypadowe dla młodych Brytyjczyków. Ogrom dyskotek oraz barów, barwność neonów i dzięków bombarduje. Miejsce bardzo klimatyczne. Myślę, że perfekcyjne na imprezowe wyjazdy w grupach, jak i solo. Na pewno nie będziecie narzekać na brak towarzystwa! Magaluf słynie również z koncertów dj’ów np. David Guetta. Najsłynniejsze punkty, zaliczane do najlepszych imprez na świecie to BCM. Jest to hotel, który w środku posiada scenę, a impreza tam nie kończy się nigdy! Również podobne rozwiązanie oferuje BH Hotel.

Więc czym różni się Magaluf od Ibizy jak to pierwsze nawet tańsze ? Jakością. Na Ibizę przylatują w główniej mierze ludzie po 25 roku życia, za czym idzie inna forma kultury imprezowania. Wybierzcie sami.



magaluf-z-lotu-ptaka
Magaluf z lotu ptaka +

Cala D’Or

Nie samymi imprezami człowiek żyje! Jeśli chcecie zaznać trochę więcej spokoju i plażingu polecam miejscowość Cala D’or. To spokojniejszy zakątek wyspy, który może pochwalić się wyjątkową linią brzegową, którą charakteryzują małe zatokowe plaże. Jest ich kilka, lecz trzeba pamiętać, że w sezonie (czerwiec, lipiec, sierpień) ciężko jednak znaleźć skrawek wolnego miejsca. Polecam wyjazd dam w maju lub wrześniu.

Cala D’or oferuje również port, w którym można podziwiać piękne jachty oraz centrum z restauracjami, barami oraz sklepami. Co do nocnego życia, nie jest ono takie intensywne jak w stolicy, lecz jeśli macie ochotę popiwkować i potańczyć zawsze znajdzie się miejsce! Miejscowość tą również polecam dla rodzin z dziećmi, jak i par. Z doświadczenia dodam, że urok małych plaż naprawdę zniewala!



port-w-cala-dor
Port w Cala d'Or

Portocolom

Miasteczko to znajduje się w pobliżu Cala D’Or i oferuje jeszcze bardziej „sielskie życie”. Mieszkańcy są głównie tubylcami, a turyści raczej zaglądają tam na kilka godzin. Portocolom oferuje leniwe spędzenie czasu oraz niepowtarzalny klimat. Czuć tam w powietrzu hiszpańską siestę.

W okresie festynów w rodzaju naszych dożynek można natknąć się tam charakterystyczne imprezy, podczas których można zobaczyć jak bawią się Hiszpanie oraz skosztować iście majorkańskiego jedzenia.



Port w Portocolom +

Alcudia

Miejscowość gdzie znajduje się jeden z najbardziej znanych portów Balearów. Moim zdaniem to miasto jest bramą prowadzącą do północnej części wyspy. Port d’Alcudia pamięta czasy Fenicjan, rządy Greków oraz podboje Rzymian. Przechadzając się ulicami Starego Miasta czuć w powietrzu zapach historii.

Alcudia to perfekcyjne miejsce dla rodzin z dziećmi, jak i bez. Miejscowość oferuje piękną długą plażę, jak i również życie nocne. Starodawne mury pozostawione przez Rzymian nadają miescu charakterystyczny klimat, dzięki czemu nocne przechadzki stają się jeszcze bardziej atrakcyjne.

Pollenca

Jest ona położona na północ od Alcudii i zamyka pasmo Serra de Tramuntana. Miasto to może poszczycić się tym, że znalezione tam oznaki życia datuje się nawet na 2000-1500 rok przed narodzeniem Chrystusa. Klimat miasta również jest zachowany w starodawnym stylu. Piękno licznych schodów i kolory murów domostw przyciągają wzrok. Pollecna to również miejsce, gdzie turystyka wyraźnie miesza się z życiem tubylców, więc to idealne miejsce, w którym można poczuć codzienne życie.

Jest to doskonały punkt wypadowy na Cap de Formentor (400m klif), czyli najbardziej wysunięty punk Majorki na północ. Można tam podziwiać zapierające dech w piersiach widoki. U podnóży można skorzystać z dobrodziejstw plaży oraz białego piasku.



Schody w Pllenca+




Majorka to idealna wyspa do spędzenia bardzo ciekawe i różnorodnie swoich wakacji. Oferuje wiele miejsc, które trafą w każdy gust. Jeśli jedziecie sami lub z rodziną nie ma to najmniejszego znaczenia. Piękno tego miejsca powala!

Mieszkając na Majorce najbardziej spodobała mi się miejscowość Cala d'Or oraz Palma de Mallorca. Są to doskonałe miejsca do spędzenia letnich wakacji samemu, ze znajomymi czy rodziną. Pamiętajmy, że zawsze możemy wypożyczyć samochód i w ciągu 2 dni zwiedzić więcej zakamarków tej przepięknej niebiańskiej wyspy.



A na koniec małe granie na czekanie, które pobudzi waszą chęć do eksplorowania ;-) !


Surfin' Gran Canaria, czyli gdzie łapać fale ?

Surfin' Gran Canaria, czyli gdzie łapać fale ?


Gran Canaria to nie tylko słońce, plaże i jedzenie. Jest to też całkiem przyzwoite miejsce do spróbowania sportów wodnych. Klika ośrodków i szkółek windsurfingowych czy surfingowych daje nam możliwość sprawdzenia się w tych dyscyplinach w dość przystępnej cenie. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej co, gdzie i jak zapraszam do czytania!

Dodam, że opisuję tylko miejsca, w których byłam oraz sporty/szkoły, z których sama skorzystałam.

Windsurfing

Nie od dziś wiadomo, że mekką windsurfingu jest Fuerteventura ze względu na genialne warunki pogodowe. Dość silny wiatr i odpowiednie plaże pozwalają fanom tego sportu rozwinąć swoje żagle i pływać jak statki. Jednak Gran Canaria również daje możliwość uprawiania tej dyscypliny. Najpopularniejszym miejscem, które można wybrać na windsurfing jest Pozo Izquierdo. Ta malusieńka, nadbrzeżna wioseczka zlokalizowana 5 min. samochodem od Vecindairio to idealne miejsce dla zaawansowanych jak i początkujących. Możemy tam znaleźć szkoły windsurfingowe (Pozo Winds, Hullon, Lpwindsurf, Cutre Windsurf) oraz międzynarodową bazę, która udostępnia również noclegi. Szkoły te oferują lekcje prywatne jak i grupowe wraz z wypożyczeniem całego sprzętu (deska, żagiel, pianka). Nauczyciele mówią po angielsku, więc jeśli znacie ten język nie będzie problemu z komunikacją. Jeśli nie, to również nie stanowi problemu. Język ciała zapewni Wam o wiele więcej zabawy i satysfakcji.

miedzynarodowa-baza-windsurfingu-pozo-izquierdo
Międzynarodowa baza w Pozo Izquierdo


W naszym przypadku wybraliśmy szkołę Pozo Winds, w której prawie 3 godzinny grupowy kurs wyniósł nas 70€ za 2 osoby, wliczając w to sprzęt oraz kombinezony (generalnie oferta tyczy się 2 godzin lecz najwidoczniej jest to tylko umowne i zależy od instruktora oraz grupy). Naszym trenerem była bardzo przyjazna pani z Norwegii, która sympatycznie i kompetentnie przeprowadziła nas przez pierwszą przygodę z windsurfingiem. Grupa, z którą się uczyliśmy liczyła 3 osoby - my i jeszcze jedna dziewczyna z Belgii trenująca już kolejny dzień, więc dzięki temu instruktorka mogła skupić całą uwagę na nas. Pierwsza przygoda zakończyła się jak najbardziej pozytywnie z apetytem na więcej!

szkoly-widsurfingu-pozo-izquierdo
Szkoły surfingowe w Pozo Izquierdo


spot-widsurfing-pozo-izquierdo
Spot windsurfingowy w okolicach Pozo Izquierdo


Pozo Izquiero oferuje dwa główne spoty: zatoka Bahia de Formas oraz zatoka Bahia de Pozo Izquero. Ta pierwsza to miejsce do nauki wykorzystywane przez szkoły. Zatoka Pozo Izquierdo to już wyższa szkoła jazdy, gdzie z wiatrem mierzą się bardziej zaawansowani windsurferzy.


Innym miejscem, gdzie można spróbować swoich sił jest San Agustin, plaża Playa de Aguila w okolicy Maspalomas. Szkołę tam prowadzi Bjørn Dunkerbeck , mistrz świata w windurfingu. Playa de Aguila oprócz ciszy i spokoju oferuje dobre warunki do windsurfingu ze względu na odpowiednie podmuchy wiatru.

plaza-w-san-agustin
Plaża Playa Aguila w San Agustin


plaza-w-san-agustin
Plaża Playa Aguila w San Agustin

Surfing

Jak południe wyspy jest idealne dla windsurfingu, tak północ jest lepiej przystosowana do surfingu. Ośrodkiem tego sportu jest Las Palmas de Gran Canaria, gdzie możemy znaleźć kilka szkół oraz hosteli typowo przystosowanych do wymogów maniaków tego sportu. Szkoły takie jak Mojo Surf, Brisa Scholl, czy Oceanside (z której osobiście skorzystałam) proponują kursy indywidualne, grupowe czy też okresowe wraz z wypożyczeniem sprzętu i pianek. Dodatkowo, jeśli chcecie zakupić deskę lub jakiś surferski ciuch, możecie wstąpić do sklepów będących częścią szkół.

szkola-surfingu-oceanside-las-palmas
Ulica ze szkołą Oceanside w Las Palmas


Plaża Las Canteras oferuje idealne warunki dla początkujących, którzy po wykupieniu lekcji w szkole/wypożyczeniu deski mogą przejść 50 metrów i znaleźć się bezpośrednio na plaży La Cicer. To ogromna zaleta ze względu na to, że nie trzeba przemieszczać się z całym sprzętem, co może być dość uciążliwe.

plaza-las-canteras-las-palmas
Plaża Las Canteras w Las Palmas


Lekcja surfingu dla dwóch osób wyniosła nas 70€, w co były wliczone pianki oraz deski. Przemiły instruktor miał nas na oku przez 2 godziny udzielając nam cennych wskazówek oraz przekazując nam swoje rady, które może podeprzeć dwunastoletnim doświadczeniem. Dodatkowo, towarzyszył nam pan fotograf dokumentując falowe wzloty i upadki. Zdjęcia można zakupić za dodatkową opłatą.

Jeśli chodzi o Las Palmas, główna plaża nie jest jedyną, która oferuje miejsce do łapania fali. Inne to np.: La Laja (okolice San Cristobal), El Lloret, La Barra i jeden z najlepszych na wyspie dla zaawansowanych: El Confital.


Oprócz Las Palmas surfingu można spróbować również na południu wyspy. W Maspalomas znajdziemy oferty szkół takich jak: Surf Canaries, Pro Surfing Company, Surf Maspalomas, Canary Wave Surf Camp czy również Bjørn Dunkerbeck Surf School.

Surfingowe All-Inclusive

Wiele szkół oferuje pełen serwis, czyli lekcje, sprzęt oraz nocleg w cenie pakietu. Warto więc zwrócić na to uwagę, jeśli chcemy skupić się głównie na wyjeździe dedykowanym łapaniu wiatru/fal.

Dzięki skorzystaniu z takiego pakietu można zaoszczędzić trochę grosza oraz całkowicie zatopić się w klimacie.

Jeśli chcecie spotkać innych wodnych freaków warto rozważyć wizytę w hostelu przystosowanym typowo pod surferów np.: Little Surf Hostel w Las Palmas.

hostel-little-surf-house-las-palmas
Little Surf House Hostel w Las Palmas

Inne sporty wodne

Gran Canaria oferuje również możliwość uprawiana kitesurfingu, SUP’a czy też nurkowania. Jeśli chcecie spróbować tych 2 pierwszych warto zapytać się w szkole surfingowej, czy oferta również obejmuje te sporty. Jeśli chodzi o nurkowanie, głównym miejscem skupiającym szkoły jest Maspalomas i tam też warto szukać co, gdzie i jak.


Chcąc połączyć wakacyjne lenistwo z ruchem warto spróbować sportów wodnych. Aktywne spędzanie wypoczynku pomoże Wam zrelaksować się i spalić kalorie nabyte podczas hiszpańskich kolacji o później porze. Po pierwszej przygodzie surfingowej mogę stwierdzić, że warto próbować czegoś nowego, szczególnie tych sportów. Był to dla mnie pierwszy raz i na pewno nie ostatni. Może i Wy załapiecie tą wodną zajawkę :-).

Wakacje z dziećmi, czyli Gran Canaria możliwości

Wakacje z dziećmi, czyli Gran Canaria możliwości


Wiele z osób, które posiadają dzieci oraz z nimi podróżują ograniczają się do rozrywek oferowanych przez hotel. Często myślą, że dzieci tylko interesują gry i zabawy, a jakiekolwiek wyjazdy czy eskapady zanudzą je na śmierć. Z racji tego, że nie mam dzieci, lecz dzięki mojej pracy miałam możliwość rozmawiania z rodzicami o obserwacji co tak naprawdę interesuje młode pociechy mogę podrzucić Wam kilka pomysłów na aktywne spędzenie czasu na Gran Canarii.

Sioux City

Dużo młodziaków uwielbia kowbojów. Niejeden chciałby być Chudym z Toy Story. Na Gran Canarii zachęcam do odwiedzenia miejsca stylizowanego na dziki zachód, czyli tzw. Western City. Sioux City mieści się niedaleko popularnego kurortu Maspalomas (Playa Del Ingles), gdzie całodzienny program może zabawiać Was oraz Wasze pociechy. Różnorakie kowbojskie pokazy przykują uwagę nawet najbardziej wymagających.

Miasteczko otwarte w godz. 10-17 oprócz poniedziałków

Strona WWW

Palmitos Park

A może zoo pod gołym niebem? Chyba każde dziecko z chęcią zobaczy pokaz delfinów lub hodowlę papug. Palmitos Park usytuowany również w pobliżu Maspalomas (Playa Del Ingles) oferuje szybką lekcję przyrody. Sympatyczne zwierzęta oraz dużo różnorodnej roślinności zaspokoi oko rodzica jaki i dziecka.

Park otwarty w godz. 10-18

Strona WWW

Angry Birds Park

To rewelacyjne miejsce to rozrywka dla całej rodziny. Park mieści się w miasteczku Puerto Rico tuż w centrum. Można poczuć się tam jak bohater legendarnej gry. Animatorzy, którzy bawią się z dziećmi zapewniają niezapomniane wspomnienia. W parku można również zjeść oraz wypić. Jeśli chcecie polatać z procy, bądź pokonać wrogie świnki – droga wolna! Angy Birds Park zaprasza.

Park otwarty w godz. 12-20

Strona WWW

Holiday World

Jest to małe wesołe miasteczko w Maspalomas. Jeśli macie ochotę na kręgle lub samochodziki możecie śmiało uderzyć tam. Miejsce również oferuje bilard i gry elektroniczne oraz restaurację, gdzie można zaspokoić głód.

Miasteczko otwarte w godz. 10-04

Strona WWW

Aqualand Maspalomas

Park wodny to świetne rozwiązanie, szczególnie że ten jest na świeżym powietrzu! Genialna pogoda na wyspach umożliwia korzystanie z ich dobrodziejstw cały rok! Park wodny oferuje 33 zjeżdżalni oraz 13 atrakcji takich jak plaża surfingowa, rzeka Congo, szalony wyścig, kamikadze, Twister, egzotyczny mini-park Polinezja oraz mini golf. Zapewne dzieciaki jak i Wy będziecie mieli co robić!

Park otwarty w godz. 10-17

Strona WWW



mapa-atrakcji




Jak sami widzicie jest wiele alternatyw aktywnego wypoczynku z dziećmi, podczas których sami możecie się trochę „rozerwać”. Pomyślcie również o wypożyczeniu rowerów lub spacerze po wydmach w Maspalomas i pamiętajcie, że jedne z najlepszych wspomnień dzieci kreują podczas wakacji!

Nu te pune cu prostul că are mintea odihnită, czyli jak dziwnie jest w Rumunii

Nu te pune cu prostul că are mintea odihnită, czyli jak dziwnie jest w Rumunii


Myślicie, że Polska to dziwny kraj? W takim razie nie byliście w Rumunii! Dziś opowiem Wam, co zdziwiło mnie podczas pobytu w tym kraju.

Ruch pieszy i samochodowy

Już poprzednio wspominałam o bardzo dziwnych (niebezpiecznych) zwyczajach dotyczących przechodzenia przez pasy. Piesi nie zwracają uwagi na sygnalizację świetlną, jedynym znakiem, dzięki któremu rozumieją, że mają przejść teraz a nie za chwilę jest wolna droga. Jeśli świeci się czerwone światło, a tymczasem nie przejedzą żaden samochód- droga wolna! Możesz przechodzić przez pasy. Trzeba jednak pamiętać, że kierowcy nie zawsze zatrzymają się, podczas gdy Ty przemierzasz jezdnię na czerwonym świetle. Pozytywem tej sytuacji jest to, że raczej nie zostaniesz ukarany mandatem- policjanci nie zwracają szczególnej uwagi na osoby delikatnie naginające zasady w ten sposób.

Innym aspektem miejskiego ruchu są klaksony. Wszędzie słychać piii-biii, na okrągło, ciągle, cały czas. Jest to system komunikacji między kierowcami, który niekoniecznie służy nieubliżeniu innej osobie. Rumuni są cierpliwi i nie czują potrzeby agresywnej odpowiedzi po tym, jak ktoś na nich „naklaksoni”. Ta „anielska cierpliwość” robi spore wrażenie, szczególnie biorąc pod uwagę natężenie ruchu w stolicy oraz to, że znaki oraz światła są zazwyczaj ignorowane przez jej mieszkańców.

Wniosek- nie polecam podróży samochodem do Bukaresztu, chyba, że prowadziliście wcześniej w Indiach ;-).

Parkowanie samochodów

Z racji tego, że Bukareszt pęka w szwach od ilości samochodów, jego mieszkańcy parkują samochody na chodniku. Nie jest jednak to grzeczne i eleganckie parkowanie, zostawiające pieszemu odrobinę przejścia. Jest to parkowanie totalnie na „Janusza”. Ważne, by samochód się zmieścił, sprawą drugorzędną jest to, że piesi będą musieli przejść przez błoto lub ogromną kałużę, bądź też po prostu wejść na ruchliwą ulicę, by ominąć pojazd. Kierowca ciągle pozostaje bezkarny i nikt się tym nie przejmuje :-).


Przystanki autobusowe

O tym, że ludzie zajmujący się planowaniem miasta byli szaleńcami wspominałam ostatnio. Teraz opowiem Wam krótko o przystankach autobusowych. Nie pełnią one tylko swojej pierwotnej roli, po prostu przystanków autobusowych, są one również parkingami dla samochodów, dlatego czasem ciężko dostrzec, gdzie faktycznie powinniśmy oczekiwać na publiczny środek transportu. Jednym z plusów tak szalonych przystanków jest to, że są one wspólne również dla trolejbusów, często też dla tramwajów, więc jak jedno ucieknie- drugie zaraz przyjedzie.

System okablowania

W Bukareszcie możemy na każdym kroku spotkać kable zwisające z nieba. Są to kable prowadzące elektryczność, telekomunikację, no ogólnie kable, dzięki którym życie jest uproszczone. Jednak nie są one schowane pod ziemią, bądź zamieszczone wysoko na słupach. Są po prostu powieszone w zasięgu ręki każdej osoby. Wygląda to jak kablowa dżungla, aż się chce pokołysać na tych lianach. Dla mieszkańców to jak najbardziej naturalna sprawa i nie dziwi ich ten widok. Najwyraźniej nie mają wewnętrznej potrzeby ogarnięcia tego chaosu, chociaż ze względu na bezpieczeństwo.




Ciekawostka: Jeszcze ćwierć wieku temu Rumuni byli inwigilowani przez specjalnie powołaną jednostkę Securitate. 3 miliony szpiegów na rozkaz dyktatora Nicolae Ceaușescu miało dostęp do codziennych rozmów obywateli, które spisywało 150 000 osób. Obecnie w archiwum spoczywają transkrypcje rozmów na pułkach o łącznej długości 24 km. System inwigilacji został opracowany już w 1949 roku, lecz pan Ceaușescu znacznie go rozbudował. Podsłuchy były zakładane nie tylko na liniach telefonicznych ale również w parkach, budynkach publicznych, i co najbardziej przerażające, w domach prywatnych. Zastanawia mnie więc, czy ilość okablowania napotkanego na ulicach ma związek z tą doskonałą akcją inwigilacyjną…

Brak śmietników [?]

Kolejną sprawą, są śmieci na ulicy. Oczywiście nie widać ich na głównych alejach Bukaresztu, lecz odchodząc kilkaset metrów w poboczne uliczki można napotkać to zjawisko nagminnie. Odpady kuchenne, meble, ubrania, wszystko leży sobie na chodniku uniemożliwiając przejście przez ten odcinek drogi. Rumuni byli zdumieni, że pytamy dlaczego tak się dzieje. Dla nich jest to całkiem normalne, lecz oczywiście byłoby milej, gdyby wyglądało to nieco czyściej, a kontenerów na śmieci dalej brak.


Megalomania i włoskość

Sami Rumuni mówią o sobie, że są narodem, który lubi się popisywać. Czy wiecie ile zajęło nam aby obejść Pałac Ludowy ? 50 minut! Oh, to była długa droga a budynek taki potężny, a wokół niego inne potężne budynki (np.:Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Środowiska i Zmiany Klimatu), także okazałe. A czy wiecie, że koło Pałacu w tym momencie jest budowana największa bazylika w Europie? Jeśli nie wiedzieliście, to teraz wiecie. Rumuni lubią dużo, duże i jak najlepiej. Na ulicach można napotkać samochody lepszej klasy, ludzi bardzo dobrze ubranych, niezależnie od wieku. Już samo to, że Pałac Ludowy miał być największym budynkiem świata mówi samo za siebie. Wszystkie budowle są przeogrome, większość w stylu neoklasycznym. Przechadzając się przez ulice Bukaresztu można poczuć się naprawdę małym, przytłoczonym człowiekiem.

[rada dla miłośników fotografii: BEZ APARATU Z SZEROKOKĄTNYM OBIEKTYWEM ANI RUSZ]

Innym przejawem zamiłowania do ilości są cerkwie. W samym Bukareszcie jest ok 200 cerkwi (dodajcie do tego kościoły innego wyznania niż prawosławie). Aby poprzeć moje słowa tutaj możecie sprawdzić listę cerkwi. Faktycznie, włócząc się ulicami tego miasta na każdym kroku można napotkać budowle kultu religijnego.

Do przepychu również możemy dołączyć dumę. Rumuni są dumni z bycia Rumunami, lecz czują się trochę południowcami, co widać w ich stylu bycia. Ciemniejsza karnacja i nieco orientalne rysy twarzy dają złudzenie, że na ulicy napotykamy samych Włochów. Jest to efektem bardzo bujnej przeszłości historycznej tego kraju. De facto, Rumuni są spokrewnieni między innymi z Rzymianami, Dakami, Turkami. Moje osobiste wnioski to porównanie tej sytuacji z starodawnych polskim przeświadczeniu o byciu sarmatami, z taką różnicą, że Rumuni faktycznie pochodzą również od ludności rzymskiej. Przykładem włoskości jest kopia rzymskiej rzeźby Wilczycy Kapitolińskiej, którą możemy podziwiać w centrum Bukaresztu.





Z informacji, które posiadam z pierwszej linii dla pewnej grupy Rumunów (nie generalizując) szalenie ważna jest samoprezentacja, czy to, jak się ubierasz, jakim samochodem jeździsz i w jakich knajpach spędzasz wolny czas. To, jak wygląda Twój dom z zewnątrz, nie jest jednak tak ważne, chociaż pod jego drzwiami parkujesz najnowsze Audi.

Bezpańskie psy

Przed wyjazdem do Rumuni dowiedzieliśmy się, że jest tam dużo psów. To prawda, bezpańskie pieski pałętają się wszędzie. Wyglądają tak, jakby dopiero co uciekły właścicielowi, lecz ulica to ich dom. Jest ich naprawdę sporo, więc jak śmieci czy kable, są fragmentem krajobrazu, który nikomu nie przeszkadza. Dodam, że nie spotkała nas groźna sytuacja. Psy te na ogół są oswojone z myślą, że dzielą swoje terytorium z Homo Sapiensami.

Jak widzicie, Bukareszt to bardzo ciekawe miejsce, szczególnie dla nas Polaków. Może naprawdę zaskoczyć i to niejednokrotnie. Mimo tego jednak jest dość podobne do polskich miast w latach 90’. I tak właśnie kończymy naszą wyprawę po Rumunii z nadzieją, że już niedługo tam wrócimy i będziemy mieć okazję odkrycia innych zakątków tego jakże fascynującego kraju.

PODSUMOWANIE, czyli za ile:

Wiem, że bardzo interesujące jest ile należy wydać, by wybrać się na 5-cio dniową wycieczkę do Bukaresztu i Braszowa, więc przedstawię Wam, ile środków potrzeba, aby zorganizować taki wypad.

bilet lotniczy Berlin-Bukareszt: 123 pln/os.
noclegi Bukareszt oraz Braszów 4 noce, pokój prywatny oraz całe miejsce: ok. 235pln/os.
transport- blablacar i pociąg IC: 100pln/os.

ŁĄCZNIE: PONAD 3000 KM I 5 DNI ŚWIETNEJ ZABAWY!






Inne z cyklu Wizyta w Rumunii:

Bukareszt - podstawowe info
Co warto zobaczyć w Bukareszcie?
Co jeść i pić w Bukareszcie?
Transylwania część 1
Transylwania część 2

Vlad Drăculea- czyli spotkanie z wampirem oraz masonami

Vlad Drăculea- czyli spotkanie z wampirem oraz masonami


Myśląc o Transylwanii i opowieści o krwiożerczym Drakuli mamy na myśli twór, który łączy w sobie człowiek z wampirem. Pod takim imieniem i przykrywką jest ukazywana nam jedna z najbarwniejszych i najokrutniejszych postaci w rumuńskiej historii. Mowa o Władzie Palowniku (Vlad Țepeș, lub Vlad Drăculea). Było on bowiem inspiracją dla Brama Stokera, który napisał książkę Drakula. Stąd znamy wołoskiego hospodara panującego na Wołoszczyźnie w XV wieku. Swój przydomek zawdzięcza rzekomej propagandzie, która została rozpowszechniona, gdy Wład został pozbawiony władzy przez swojego brata Rada Pięknego. Wtedy zaczęto rozsiewać plotki na temat tego, że Wład gotował żywcem ludzi, nadziewał na pale matki oraz przybijał do piersi ich własne dzieci. Okrutna historia, jak to plotki, rozchodzi się szybciej niż dobre wieści, więc również dwór cesarza niemieckiego Fryderyka III huczał od pogłosek. Wład, jak widać miał dość ciężki żywot i na zawsze zostanie zapamiętany jako okrutny. Lecz nie chcę rozpisywać się nad niedolą tego władcy, tylko opowiedzieć Wam o miejscu jego narodzin.

Cel: Sighișoara - czyli podróż blablacarem w Rumunii

Budząc się w dzień, w którym zaplanowaliśmy wycieczkę do miasta rodzinnego Włada zaskoczyła nas zima. Piękna pogoda, która towarzyszyła nam w Bukareszcie nie przeniosła się z nami do Transylwanii, więc po przebudzeniu powitał nas śnieg. Generalnie nie polecam adidasów w taką pogodę, lecz nie mając pod ręką innego obuwia trzeba lubić to co się ma. Aby dostać się Sighișoary zdecydowaliśmy się na skorzystanie z blablacar’u. Był to traf w dziesiątkę. Dość szybko i sprawnie podczas nawałnicy śnieżnej w miłej atmosferze (propsy dla kierowcy) dotarliśmy do celu. Przywitała nas piękna zimowa sceneria co urozmaiciło cały wypad. Jak widać Rumuni to nie krwiożercze istoty. Nikt mnie okradł ani nie porwał i nie wywiózł do nocnego klubu abym pracowała jako kurtyzana ;-).

O mieście

Sighișoara to jeden z najlepiej zachowanych średniowiecznych zespołów miejskich w Europie Środkowo-Wschodniej. Ze względu na to, że w XIII w. sprowadziły się tu ludy niemieckie, zwane Sasami Siedmiogrodzkimi, wpływy tej narodowości na rozwój miejsca był znaczny. Za dawnych czasów było to jedno z najlepiej rozwiniętych miast pod względem rzemieślniczym w okolicy. Pamięta również bitwę, w której brał udział Józef Bem. Po I wojnie światowej w wyniku rozpadu Austro-Węgier miasto przeszło pod władanie Rumunii.

Co warto zobaczyć

Przede wszystkim mury fortyfikacyjne wybudowane przez niemieckich rzemieślników. Wewnątrz murów obronnych mieści się urokliwe Stare Miasto z przepięknymi różnokolorowymi budynkami. Można podziwiać tam licznie zachowane baszty i bramy miejskie. Przechadzając się po tych wielowiekowych uliczkach można poczuć się jakby czas się cofnął i zabrał nas do dawnych wieków.

Błądząc ulicami starówki natrafiamy na drewniane schody połączone z tunelem. Prowadzą one na szczyt wzgórza gdzie znajduje się ewangelicki kościół (dawniej katolicki) zwanym Kościołem na Wzgórzu. To czołowy przedstawiciel rumuńskiej sakralnej architektury gotyckiej. Ciekawostką jest to, że w jego wnętrzu możemy podziwiać późnogotycki ołtarz, którego wykonanie przypisane jest synowi Wita Stwosza- Janowi oraz herb Stefana Batorego.




Idąc dalej natykamy się na zabytkowy niemiecki cmentarz, na którym nadal są chowani przedstawiciele tej mniejszości. Obecnie w Sighișoarze mieszka około 500 osób pochodzenia niemieckiego. Cmentarz pod przykrywką śniegu prezentował się nieziemsko. Można również podziwiać tam piękną panoramę miasta.




W końcu, koło Wierzy Zegarowej możemy podziwiać dom Włada Palownika, gdzie obecnie mieści się restauracja Casa Vlad Dracul. Chcieliśmy zjeść w niej obiad lecz miejsce to było zarezerwowane.

Poszukując miejsca na posiłek natrafiliśmy na bardzo ciekawą rzecz. Mianowicie na tabliczkę, której fotografia znajduje się poniżej. Przykuło to moją uwagę. Pytając się pana w recepcji z czym jest ona związana dostałam odpowiedź, że tyczy się grupy ludzi spotykającej się w mieście. Taka odpowiedź jednak mnie nie usatysfakcjonowała, więc zaczęłam szukać. Dzięki mądrym internetom wiem teraz, że tabliczka ta symbolizuje faktycznie grupę spotykających się ludzi. Ale jaką grupę! Nazywa się ona Lions Club International i jest filantropijną organizacją, która skupia członków na całym świecie. Co jest takiego niezwykłego w pomaganiu innym? A no to, że grupa ta jest powiązana ze słynną Masonerią. Pozwiązywani są również z ruchem Syjonistów. Faktem jest, że w klub zaangażowanych jest ponad milion osób i co roku niosą wsparcie najbiedniejszym rzędu 500.000.000 USD.




Spacerując między średniowiecznymi murami fortecy w śniegu w adidasach (o zgrozo!) poczuliśmy starodawny klimat. Malowniczość miejsca oraz idealnie zachowany stan budowli maluje piękny krajobraz i tworzy miasto, które naprawdę warto odwiedzić.

A co z zamkiem Bran ?

Przez ograniczenie czasowe i zaskoczenie z powodu pogody mieliśmy do wyboru odwiedziny Sighișoary lub zamku w Bran. Zamek w Bran jest wiązany z Władem Palownikiem znów dzięki książce Drakula. De facto władca mógł przebywać tam przez klika dni w ramach uwięzienia. To nas skusiło by podążać prawdziwszym szlakiem słynnego hospodara. Ponadto zamek w którym faktycznie urzędował Wład nazywa się Cetatea Poenari i mieści się on 154 km na południowy zachód od Braszowa.

Ciekawa jest również sprawa dotyczące innego zamku, który mija się po drodze z Braszowa do Sighișoary (po prawej stronie drogi). Jest to Cetatea Rupea (cytadela). Pierwsze oznaki osadnictwa w tym miejscu datuje się na erę paleologiczną oraz neolityczną (5500 BC–3500 BC). Cytadela to została wybudowana najprawdopodobniej w XIV wieku. Od naszych współtowarzyszy dowiedzieliśmy się, że dzięki wysokiemu położeniu cytadeli mieszkańcy mogli przygotować się na atak ze strony Turków, bowiem widoczność z góry to około 50 km, więc broniący mogli ujrzeć wojska nieprzyjaciela już ok. tydzień przed dotarciem pod bramy.




Podróż powrotną również odbyliśmy blablacarem, tym razem z innym kierowcą i bardzo wesołą brygadą młodych Rumunów. Dzięki temu uzyskaliśmy wiele informacji na temat tego kraju z pierwszej ręki. Jak to mówią: koniec języka za przewodnika. To właśnie wzmaga we mnie chęć podróżowania. Odkrywanie miejsca „od podszewki” jest najbardziej interesujące i wartościowe. Po odbyciu tak ciekawej wyprawy kolejny raz stwierdzam, że podróże łączą ludzi oraz dają wiele możliwości nie tylko zobaczenia pięknych zamków i kościołów ale przede wszystkim możliwość poznania przedstawicieli rasy ludzkiej na drugim końcu świata, co pomaga zrozumieć mechanizm istnienia i zrozumienia, że jesteśmy tacy sami ale jednak trochę różni.

Z tą oto myślą oraz małą galerią zostawiam Was i zapraszam na ostatni odcinek o podbojach Rumunii już wkrótce!


sighisoara




Inne z cyklu Wizyta w Rumunii:

Bukareszt - podstawowe info
Co warto zobaczyć w Bukareszcie?
Co jeść i pić w Bukareszcie?
Transylwania część 1
Rumuńskie dziwactwa

Interviu cu un vampir, czyli z wizytą w Transylwanii

Interviu cu un vampir, czyli z wizytą w Transylwanii

Interviu cu un vampir, czyli z wizytą w Transylwanii


Czas rumuńskich przygód jeszcze się nie zakończył. Odwiedzając ten ciekawy kraj nie można ominąć owianej dość krwawą sławą Transylwanii. Myśląc o tej krainie automatycznie wspominamy wampiry oraz Drakulę. W tej części chcę Wam co nieco sprostować informacje dotyczące tej postaci, ponieważ zapewne kilkoro z Was nie zna prawdziwej historii na gruzach której urosła hollywoodzka bajka o człowieku-krwiopijcy.

Zacznijmy od podróży...czyli jak się jedzie rumuńskim pociągiem

Każda dobra historia ma swój początek na.. dworcu ! Nie ważne czy to dworzec autobusowy czy kolejowy. Tym razem wybraliśmy przejażdżkę rumuńskim pociągiem. Dworzec główny w Bukareszcie (z tego miasta wyruszaliśmy) wygląda dość podobnie do polskich dworców w dużych miastach przed Euro 2012 lub w mniejszych miejscowościach aktualnie. Aby dostać się z centrum miasta na plac Piața Gării de Nord na którym usytuowany jest dworzec można dotrzeć z Piața Romană trolejbusem numer 79 lub 86. Należy udać się w stronę Dridu i zatrzymać na Calea Grivitei. Na dworcu można zjeść i wypić, oraz wymienić pieniądze. Dla fanów szybkiego jedzenia jest też McDoland’s. My jednak tradycyjnie sięgnęliśmy po bajgle oraz kawę z automatu za 1,5 RON (o zgrozo!). Celem naszej podróży była miejscowość Braszów w Transylwanii. Dzięki temu chcieliśmy odkryć uroki rumuńskiej kolei oraz jednego z najbardziej tajemniczych miejsc na świecie. Kupując bilet nie było większego problemu, ponieważ pani w kasie rozumiała angielski. Tak czy inaczej po przejściu przez część „okienkową” możemy napotkać automaty do biletów. Kosz wstępu do pociągu to 47,50 RON (rozkład jazdy).
Podczas podróży pokonaliśmy 184 km w niecałe 3 godz. Pociąg przyjechał na czas. Byliśmy miło zaskoczeni, ponieważ mimo tłoku wagon był bardzo zadbany i przyjemny. Całą podróż umilił nieograniczony dostęp do Wi-Fi oraz możliwość podłączenia telefonu do ładowania dzięki czemu mogliśmy planować podbój Braszowa i okolic!



Pamiętajmy, że Transylwania (Siedmiogród) to kraina wznosząca się przeciętnie ok. 500 m nad poziom morza co da się zauważyć dzięki zmieniającemu się z biegiem podróży krajobrazowi za oknem. Z iście nizinnych pejzaży po mgliste górzyste tereny. Trakt kolejowy na pewnym odcinku trasy usytuowany jest w swojego rodzaju wąwozie co dodaje tajemniczości oraz nutki melancholii całej podróży. Czuć, że zbliża się przygoda oraz dreszczyk emocji. Po prostu - czuć, że zbliża się Drakula!



Podczas podróży poznaliśmy grupę młodych mieszkańców Republiki Mołdawii, którzy towarzyszyli koledze w podróży służbowej. Mieli do przetrwania ponad 12 godzin w pociągu. Dzięki nim dowiedzieliśmy się, że język mołdawski i rumuński są takie same, różnią się tylko akcentem. Coś w rodzaju british english i american english. Patrząc na tą grupę można było wywnioskować, że pochodzą z Rosji bądź Ukrainy. Rysy twarzy oraz odcień skóry i włosów różniły się od rumuńskich. Jak widać warto rozmawiać z ludźmi, zawsze możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego.


Nazwa Transylwania- ciekawostka

Transylwanię nazywa się również Ardeal. Nazwa ta w języku rumuńskim po raz pierwszy pojawiła się w dokumencie z 1432 jako Ardeliu. Wcześniej odnotowano formę Ardil, oznaczającą kraj (Eretz Ardil) bogaty w złoto i srebro pochodzącą z listu z około 960 napisanego po hebrajsku przez chazarskiego króla Józefa do rabbiego Kordoby Chasdai ibn Shaprut. We współczesnym hebrajskim Ardeal zapisywany jest identycznie jak w owym liście: ארדיל.


Braszów- mały rumuński Kraków

Braszów mimowolnie porównuję do Krakowa. Jest to miasto o wiele mniejsze, ponieważ mieszka tam ok 200 000 tys. Ludzi lecz jego klimat i walory historyczne są podobne do byłej stolicy Polski. Braszów jest przecięty przez górę Tâmpa (690 m), co jest jednym ze znaków rozpoznawanych tego grodu. Na szczyt góry zabierze Was kolej liniowa – telecabina. Innym znakiem rozpoznawczym tej okolicy jest wielki napis na szczycie Tâmpa stylizowany na napis Hollywood z jedną małą zmianą- napis ten to Brașov.

U podnóża góry można pospacerować szlakiem historycznym gdzie co kilkanaście metrów umieszczone są tabliczki informacyjne, dzięki którym możemy dowiedzieć się czym był dany budynek 600 lat temu. Ten szlak prowadzi do starej części miasta. Jest ono otoczone murami, które niegdyś pełniły funkcję obronną.

Co ciekawego można zobacyć „na rynku” ?

Rynek jak rynek, czyli kościoły oraz restauracje. W takim razie czym charakteryzuje się rynek braszowski?

Biserica Neagră czyli Czarna Bazylika. Budowla ta robi wrażenie. Jest to 89-metrowy kościół wybudowany w stylu późnogotyckim, szeroki na 38 metrów. Jego wyjątkowość tkwi w kolorze elewacji, bowiem w 1689 roku kościół spłonął. Przez czarną barwę, którą przybrał po tym wydarzeniu mieszkańcy zaczęli nazywać go „czarnym”

Piața Sfatului Jest to główny plac starego miasta- Plac Rady. To właśnie tam od XII w. gromadzili się zachodni kupcy. Tam też karano złoczyńców za pomocą pręgierza i palono czarownice na stosie, czyli średniowieczni mieszkańcy Braszówa nie mogli narzekać na brak rozrywek. Najważniejszym budynkiem jest Ratusz, który stoi tam od 1420 roku. Od głównego placu można powędrować do uliczek tworzących całe Stare Miasto. Tam znajdziecie wiele restauracji, sklepów oraz barów.




Strada Sforii Jest to najwęższa uliczka w mieście. Mówi się, że nawet w całej Europie. Prowadzi ona do bramy Șchei. Była wykorzystywana jako droga dla strażaków.




CETĂŢUIA

Do cytadeli mieszczącej się na lekkim wzgórzu można dojść pieszo. Zaczynając na Piața Sfatului może to zająć ok. 30-40 min. My akurat wspinaliśmy się tam po opadach śniegu, więc widoki były naprawdę wspaniałe. Niestety poza sezonem miejsce to jest zamknięte, więc nie mieliśmy okazji wejść do środka warowni. Pierwsze wzmianki o cytadeli datuje się na 1529, gdy mieszkańcy przygotowywali się na atak wojska wojewody mołdawskiego Petru Rareş. Przez wieki pełniła funkcje obronne. Przeżyła ataki Austrii oraz ekspansje innych najeźdźców. 200 lat później zaczęła pełnić rolę magazynu a później została atrakcją turystyczną.




Gdzie zjeść i wypić?
Stare Miasto oferuje wiele klimatycznych knajpek oraz restauracji. Mi oczywiście skorzystaliśmy z oferty bajglowej i udaliśmy się do miejsca znanego już z Bukaresztu- Luca. Zjedliśmy bardzo (nie)rumuńskiego burgera w irish barze oraz dość tradycyjną kolację w jednej z restauracji. Na drinka lub piwo polecamy pub La Biblioteca.


Braszów to przepiękne miejsce. Mieliśmy możliwość zobaczenia tego miasta nocną porą, którą prezentował się fenomenalnie. Pamiętajmy, że to Transylwania, więc wokół Braszowa można odnaleźć kurorty narciarskie. To bardzo popularne miejsce wypadowe dla fanów zimowych sportów.

Transylwańskiej podróży czas się nie zakończył. W kolejnym odcinku dowiecie się co z tym Drakulą. A teraz zostawiam Was z kilkoma zdjęciami.





Inne z cyklu Wizyta w Rumunii:

Bukareszt - podstawowe info
Co warto zobaczyć w Bukareszcie?
Co jeść i pić w Bukareszcie?
Transylwania część 2
Rumuńskie dziwactwa