
Dzisiejszy dzień przynosi trochę deszczu i ćwierki małych ptaszków skaczących zgrabnie po drzewach, lecz +10 stopni nie można porównać do +24 przez cały rok... Mimo, że ten optymistyczny widok i ciekawe dźwięki zachęcają do wyjścia na dwór, ja jednak poczekam z tym do godzin późniejszych i opowiem Wam troszkę o miejscu, gdzie spędziłam kilka lat.
Nie do końca wiedziałam, gdzie zacząć. Inspiracji dodał mi mecz koszykówki Las Palmas De Gran Canaria vs. Stelmet Zielona Góra, który odbył się tydzień temu. Takk.... Koledzy ze stolicy jednej z największych Wysp Kanaryjskich ograli naszych rodaków, lecz nic straconego! Rewanż już dzisiaj i to na wspaniałej wyspie Oceanu Atlantyckiego! No właśnie...Miejsce usytuowane na poziomie Sahry, które według moich osobistych rozmyślań trochę bardziej przypomina północną cześć Afryki, niż Hiszpanię.
Po pierwsze, zróżnicowanie kulturowe jest wyraźnie zauważalne. Doliczyłam się ponad 120 różnych narodowości zamieszkujących ten wulkaniczny teren. Żabi skok z Maroka i Algierii (ok 1h samolotem) zapewnia wyspie orientalny wydźwięk a dodatkowo wielki pod władaniem Arabów daje się we znaki. Inne osoby przybywają z Ameryki Łacińskiej. Argentyna, Wenezuela, Dominika czy też Chile.
Właśnie dlatego (po drugie) można nauczyć się "dziwnego" języka hiszpańskiego. Wiele dialektów spotyka się ze sobą, dodatkowo ludzie, które języka tego uczą się "ze słuchu" powoduje zniekształcenia i uproszczenia. Sam "język kanaryjski" brzmi inaczej niż ten, który możemy usłyszeć z ust osoby pochodzącej z Madrytu. Na ogół wiadomo, że Hiszpania posiada kilka odmiennych dialektów, z których mieszkańcy danych regionów są dumni. Pewnego dnia spotkałam się z teorią, że Kanaryjski jest bardzo podobny do kubańskiej odmiany hiszpańskiego. Ta hipoteza ma duży sens, bo emigrantów z wyspy cygar i Fidela jest sporo, dzięki czemu języki te mogą się swobodnie mieszać.
Wniosek jest taki: gdy mieszkasz na Gran Canarii możesz nauczyć się języków świata i tysięcy odmian hiszpańskiego :).
Przykładem mesklaryzacji dialektów może być słowo la guagua, czyli autobus. Gdy zapytacie się w Andaluzji bądź na Majorce "Donde esta la Parada de Guaguas?" (Gdzie znajduje się przystanek autobusowy?) zapewne przeciętny mieszkaniec będzie miał problem ze zrozumieniem, lecz może będziecie mieli na tyle szczęścia, że traficie na Meksykanina ;), a to z tego powodu, że w tej kontynentalnej Hiszpanii (oraz na Balearach) la guagua to po prostu autobus!
Takich przykładów można mnożyć i dzielić a najlepiej posłuchać na żywo!
Lecz przejdźmy do sedna - Las Palmas, czyli stolicy nieziemskiej wyspy Gran Canarii.
Przeglądając internety znalazłam kilka nudnych informacji:
powieżchnia: 100,55 km2
liczba ludności: 383 050
początki miasta: 24 czerwiec 1487 (podbój przez Juana Rejona)
Centrum miasta jest atrakcyjne. Uniwersytet, dużo studentów biorących udział w programie Erasmus, jedna z najlepiej zagospodarowanych plaż Las Canteras i jeden z najważniejszych portów Europy łączący szlaki Afryki, Ameryki i Europy dostarczający produkty na wszystkie wyspy. Dla fanów zakupów kilka duże centrów handlowych"Las Ramblas", "Ocio y 7", "Las Arenas" i trochę oddalone od miasta "Las Terazza" i "El Mirador". Ta miejscowość wyróżnia to, że w najwęższym punkcie prowadzącym do portu widać z prawej strony linię brzegową a po odwróceniu się w lewą również można dostrzec ocean. Takie zjawisko nie jest dość popularne, a zatyka dech w piersi.
Kierując się z południa wyspy bezpośrednio na Las Palmas przejeżdżamy przez miasto Telde, które zawsze porównywałam do poznańskich Komorników, duża liczba firm i zakładów, produkujących różne artykuły. Można znaleźć tam wyżej wymienione centra "El Mirador" i "Las Terrazas". Te obiekty odznaczają niespotykane widoki, bowiem są one usytuowane dosłownie nad linią brzegową. Gdy wyjdziemy na zewnątrz rozpościera się obraz bezkresnego oceanu. To dopiero luksus! Jedyne na co trzeba się przygotować to porywisty wiatr, więc uważajcie na nowo zakupione kapelusze podczas delektowania się oceaniczną bryzą ! Jako że północ wyspy jest znana z tego rodzaju pogody. Panuje tam również niższa temperatura niż w południowych kurortach wypoczynkowych.
Osobiście preferuję "El Mirador", a oto zdjęcie z tarasu:
Inny widok, który zawsze zatrzymuje mój oddech to wjazd do Las Palmas od strony tego centrum handlowego. Po lewej stronie drogi rozpościera się obraz wieżowców, które swoją brzydotą i zaniedbaniem tworzą przepiękną panoramę. Zebrane razem, układają jedną z niebezpieczniejszych dzielnic tego miasta, czyli bez znajomków i powodu trzymaj się daleko!
Co warto zobaczyć (oprócz sklepów) ?
Zapewne plażę Las Canteras. Jest ona długa na 3100 m i została ogłoszona jako jedna z najbardziej i najciekawiej rozbudowanych w Europie. Pewnego razu miałam okazję być na niej nocą. Szum oceanu i świecący księżyc nadają temu miejscu niesamowity klimat.. Przy plaży rozpościera się promenada a z niej wyrastają ciekawe budynki mieszkalne. Ich parter zazwyczaj jest zagospodarowany jako restauracje i tapas bary.
Moim kolejnym ulubionym miejscem jest port. Oglądanie statków turystycznych przybywających tam o 5 nad ranem to sama przyjemność. Za dnia jest to również miejsce warte poświęcenia czasu.
Do "obowiązkowych" miejsc turystycznych należą także:
Najstarsza dzielnica miasta La Vequeta, a w niej:
- Museo Casa de Colon (Dom Kolumba), ten podróżnik przebywał na Gran Canarii, z tego powodu znajduje się tutaj muzeum jemu poświęcone
- Catedral de Santa Ana (Katedra Św. Anny)
- Muse Canaria (Muzeum Wysp Kanaryjskich)
Triana- również jedna z najstarszych dzielnic stolicy
-Teatro de Perez Galdos- teatr przy ul. Plaza de Stango
- Muzeo de Perez Galdos- to miejsce poświęcone jendemu z najwybitniejszych pisarzy Hiszpanii Benito Perez Galdos przy ul. Calle Cano
Ciudad Jardin- dzielnica ogrodów usytuowana w centrum miasta
Santa Catalina- nowoczesna dzielnica, która jest "sercem" miasta, to tutaj można dobrze się pobawić i spotkać się ze znajomymi. Ta komercjalna część miasta zachęca do napełnienia brzuchów przepysznymi tapasami oraz wydania pieniędzy w największym hiszpańskim El Corte Ingles
Castillo de La Luz- twierdza portu, która już w XVI w broniła mieszkańców przed najazdami piratów.
Jednak moje wspomnienia tego miasta nabierają innego koloru, mianowicie miałam okazję poznać je również oczyma mieszkańców. Gorąco polecam "zatracenie się" między uliczkami tego wielokulturowego tworu. Klimatu zapewne dodaje pomieszanie się Hiszpanii z Północną Afryką. Grancie kulturowe zanikają całkowicie. Widok kobiet z nakrytymi głowami i mężczyzn w długich białych szatach nie dziwi, wrył się tam na dobre. Wieczorem warto mieć przy sobie osobę, która zna to miejsce bardzo dobrze, bowiem mimo wszystko warto dbać o swoje bezpieczeństwo kiedy chce się zobaczyć stolicę "od podszewki". Część miasta opanowuje klimat arabski. Język, ludzie i zapachy pobudzają nasze zmysły i wyobraźnię przenosząc się w kraje tysiąca i jednej nocy. Mini-kasyna wypełnione po brzegi mężczyznami, którzy próbują wygrać fortunę, bądź też zaspokajają swoje żądze ryzyka w taki sposób. Zapach sziszy i haszyszu nie jest niczym nadzwyczajnym a to wszystko otulone pełnią księżyca ukazuje, że to miasto nigdy nie śpi. Lecz kilkaset metrów dalej można zobaczyć Hiszpanów bawiących się wspólnie z przyjaciółmi i rodziną, jedzących rapasy oraz popijających wino i kanaryjski rum Arechucas. Te dwa pozornie różne światy spotykają się codziennie i doskonale ze sobą współgrają, nie ma jednego bez drugiego, w końcu pokój i wolność to to, o co walczymy :-).
If you are retarded?
OdpowiedzUsuń